Zahra Runderkamp zbadała kwestię wykluczenia kobiet z polityki. „Istnieje bardzo ograniczona przestrzeń”
%2Fs3%2Fstatic.nrc.nl%2Fimages%2Fgn4%2Fstripped%2Fdata133572900-3c9087.jpg&w=1280&q=100)
Jako jedenastoletnia dziewczynka, dorastająca w Amsterdamie, Zahra Runderkamp założyła partię polityczną: ZZZ. Z pewnością Zonnig Zahra. Runderkamp wysłała newsletter do członków rodziny, przyjaciół i kolegów z klasy, w którym wyjaśniła, co chciałaby zmienić w swojej partii. Jej główny punkt: radykalna równość kobiet i mężczyzn. „Często zdarza się, że mężczyźni zarabiają znacznie więcej niż kobiety” – czyta w jednym ze swoich newsletterów. „Ale często jest to nieuzasadnione”.
Polityka i człowiek są nierozłączne, ale nauka i człowiek również się przeplatają. Politolog Zahra Runderkamp (1991) głęboko w to wierzy. Jej praca jako naukowca jest silnie uwarunkowana jej życiem osobistym i jej poglądami na społeczeństwo i politykę. W przyszłą środę otrzyma doktorat na Uniwersytecie Amsterdamskim, a jej rozprawa na temat różnorodności i inkluzywności w holenderskiej polityce zostanie opublikowana.
Polityka, jak zdecydowała Zahra Runderkamp po okresie ZZZ, nie jest jej światem. „Nie jestem politykiem, ale ostatecznie bardziej badaczem, obserwatorem. Ale w mojej pracy kieruje mną to, co uważam za niesprawiedliwość. A to, co mnie osobiście dotyka, kieruje mną również jako naukowcem”.
„Widzisz, że kobiety muszą radzić sobie w świecie, który stawia im wszelkiego rodzaju bariery”
To ją poruszyło, na przykład: 6 grudnia 2023 r. oglądała instalację nowej Izby Niższej, będąc w zaawansowanej ciąży w domu na kanapie. Dwie członkinie parlamentu, Hanneke van der Werf i Ilana Rooderkerk (obie D66), niedawno urodziły. Musiały być obecne, ponieważ w przeciwnym razie ich nowa kadencja nie mogłaby się rozpocząć i nie miałyby prawa do urlopu. Będąc tam, otrzymały ten urlop, obowiązkową liczbę szesnastu tygodni, mimo że w poprzednim okresie wzięły już kilka miesięcy urlopu. Tak stanowi prawo.
Członkini VVD Queeny Rajkowski została również zainstalowana jako członkini parlamentu tego dnia. Miała urodzić, miała widoczne trudności z przybyciem i nazwała obowiązkową ceremonię na Instagramie „czymś innym niż idealna”.
Co pomyślałeś, gdy zobaczyłeś ceremonię zaprzysiężenia?
„Mój termin porodu przypadał mniej więcej na Queeny. Fizycznie byłam już wykończona i mogłam sobie wyobrazić, co ona musi czuć. O mój Boże, pomyślałam, co oni jej robią, że musi tam stać jako kobieta w zaawansowanej ciąży?”
Jakie wnioski z tego wyciągnąłeś?
„Polityka to miejsce, w którym mężczyźni wyznaczają standardy. Jest bardzo mało miejsca dla kobiet. Instalacja jest przykładem tego, jak działa taki mechanizm wykluczenia”.
W niedawnej historii politycznej było wiele znaczących przełomów, mówi Zahra Runderkamp: pierwsza kobieta kolorowa jako liderka partii w Izbie Reprezentantów (Sylvana Simons), pierwsza kobieta trans (Lisa van Ginneken), pierwsza niebinarna członkini parlamentu (Ines Kostic). Na szczeblu lokalnym kobietom przyznano więcej wybieralnych miejsc na listach wyborczych w ostatnich latach.
Jednak skupienie się na indywidualnych historiach sukcesu zaciemnia obraz całości, twierdzi Runderkamp w swojej rozprawie. Kobiety, osoby z doświadczeniem migracyjnym lub osoby z innych marginalizowanych grup mają znacznie większe trudności z utrzymaniem się w polityce niż ich męscy, biali koledzy. Odchodzą przedwcześnie, otrzymują małe teki, wdają się w konflikty lub cierpią w milczeniu. Runderkamp: „W polityce jest więc coraz większa różnorodność, ale nie ma lub jest niewystarczająca inkluzja. To poszło nie tak”.
Przeczytaj także
Emancypacja kobiet w Holandii stoi w miejscu, a równość płci na świecie jest nadal co najmniej 134 lata od nas:format(webp)/s3/static.nrc.nl/wp-content/uploads/2024/06/web-1206bingelijkheid.jpg)
Jak to możliwe? Najwięcej wiadomo o kobietach w polityce. Około 35 procent członków rad miejskich to kobiety. Odsetek kobiet radnych jest niższy: 28 procent. Obecnie w Izbie Reprezentantów zasiada 55 kobiet, czyli 36,7 procent. Około 20 procent kobiet polityków przedwcześnie odchodzi z urzędu.
„Jeśli przyjrzysz się uważnie historiom stojącym za tymi procentami”, mówi Runderkamp, „zobaczysz, że kobiety muszą radzić sobie w świecie, który stawia wszelkiego rodzaju bariery. To wyjaśnia, dlaczego rzadziej wchodzą do polityki i dlaczego stosunkowo szybko z niej odchodzą”.
Jakie to bariery?
„Nie ma jednej czy dwóch przyczyn, problem jest o wiele bardziej złożony. Kiedy zaczęłam to badać, zobaczyłam narastanie. Na szczycie jest organizacja pracy: długie dni spotkań i sztywne środowisko pracy, które utrudniają łączenie polityki z rodziną. Ponadto fizyczne warunki pracy, takie jak brak pokoi do karmienia piersią, dodatkowo utrudniają to kobietom. Ale jest to również trudne społecznie. Kobiety polityczki są informowane przez kolegów, czy nie powinny być w domu z dziećmi. Muszą funkcjonować w trudnym środowisku, zdominowanym przez mężczyzn, którzy często zajmują również wyższe stanowiska”.
Niektóre partie mają liderki płci żeńskiej, w tym trzy partie koalicyjne VVD, NSC i BBB. Czy widzisz to jako postęp?
„Śledzę uważnie Dilan Yesilgöz. Jako kobieta z przeszłością migracyjną, została liderką VVD. Ze wszystkich kobiet w polityce ma teraz największe szanse na zostanie premierem. Widzę, że zmaga się z problemami, które mają wiele kobiet na stanowiskach kierowniczych. Ona balansuje na granicy: nie może być za słodko, za ostro i za ostro, nic nie może być za dużo . To sprawia, że jest jej trudniej niż politykom takim jak Geert Wilders czy jej poprzednik Mark Rutte”.
Yesilgöz bardzo rzadko wspomina o swoim pochodzeniu migracyjnym lub płci. Czy różni się pod tym względem od innych?
„Istnieją dwa typy: niektórzy robią to bardzo aktywnie, inni wcale. Przeanalizowałem 88 dziewiczych przemówień , pierwsze przemówienia członków parlamentu w sali plenarnej. Niektórzy aktywnie mówią o swojej płci lub pochodzeniu, jak Sylvana Simons [BIJ1], która mówiła o niewolniczej przeszłości swojej rodziny. Yesilgöz wspomniała również o swojej ucieczce z Turcji w 2017 r. i zaangażowaniu swoich rodziców na rzecz równych praw dla homoseksualistów i mniejszości religijnych. Ale od tego czasu przesłanie było bardziej ukryte, mówi o tym rzadziej. Nie musi, widocznie nosi ze sobą swoją płeć i pochodzenie migracyjne”.
Kilka partii, GroenLinks-PvdA i Volt, ma na listach kandydatów tyle samo kobiet, co mężczyzn. Czy widzisz w tym rozwiązanie?
„Jeśli chodzi o rozwiązania, zawsze od razu chodzi o napływ. Jeśli listy kandydatów są równomiernie rozłożone, wszystko będzie dobrze. To pomaga, ale problem pozostaje: kobiety mają większe trudności z osiągnięciem wyższych stanowisk i stosunkowo szybko odchodzą z polityki. Niewiele wiadomo o przyczynach tego zjawiska. A motywy partii nie zawsze są takie, na jakie wyglądają. Nie zawsze jest to czarno-białe”.
Co masz na myśli?
„Na przykład: kobiety z doświadczeniem migracyjnym pojawiają się na listach kandydatów stosunkowo częściej niż mężczyźni z tej samej grupy, więc partie mogą jednocześnie odhaczyć dwie zmarginalizowane grupy. Niektóre partie rekrutują bardziej różnorodnie, ale nadal wybierają białego mężczyznę na lidera partii, jak Frans Timmermans w GroenLinks-PvdA. A w polityce widzisz coś w rodzaju tego, co w świecie biznesu nazywają „szklanym urwiskiem”. Kobiety czasami awansują, ale potem na ryzykowne stanowiska, na których są niemal skazane na porażkę”.
„Lokalnie wciąż jest wiele do zrobienia: kobiety i osoby ze środowisk migracyjnych są poważnie niedoreprezentowane”
W swoich badaniach krytykujesz również dziennikarstwo polityczne. Co Twoim zdaniem tam jest nie tak?
„Media określają lub potwierdzają normy, czasami nieumyślnie. Większość uwagi, jaką otrzymują biali politycy płci męskiej, dotyczy ich idei lub ideologii. Jeśli chodzi o kobiety lub polityków z pochodzeniem migracyjnym, dziennikarze mają tendencję do obszernego omawiania tego pochodzenia. Robiąc to, robią dwie rzeczy: przedstawiają jednego polityka jako normę, a drugiego jako kogoś, kto jest poza tą normą, intruza w systemie. Co więcej, im więcej uwagi, czasu lub miejsca poświęca się na omawianie czyjegoś pochodzenia, tym mniej miejsca pozostaje na czyjeś idee”.
Wiele barier ma charakter praktyczny, a zatem być może łatwiej je zmienić. Dlaczego uważasz, że zdarza się to zbyt rzadko?
„Zmiana organizacji jest zawsze trudna, w każdym środowisku pracy. Szybko słyszysz, że coś zawsze było takie. Polityka jest również jeszcze bardziej niestabilnym środowiskiem: zawsze jest coś, co sprawia, że zmiana nie jest tak ważna teraz”.
Jak upadek szafki.
„Pierwszą rzeczą, jaką pomyślałam, gdy rząd upadł, było: 'O nie, co z przyszłorocznymi wyborami samorządowymi?' Wiele jeszcze trzeba zrobić, zwłaszcza na szczeblu lokalnym, gdzie kobiety i osoby z doświadczeniem migracyjnym są poważnie niedoreprezentowane. Ale aby to zmienić, partie muszą zainwestować czas i energię. Partie również polegają na osobach z ograniczonym czasem, a będą one wyjątkowo zajęte z powodu wyborów krajowych w październiku. Różnorodność nie będzie najważniejszym tematem. Z drugiej strony: nigdy nie wiadomo, jak potoczą się sprawy. Po pierwszym wyborze Donalda Trumpa w 2016 r. uderzająca liczba kobiet ubiegała się o stanowiska polityczne. Były zaniepokojone i ostatecznie postanowiły wystąpić. To samo może się zdarzyć tutaj, w Holandii”.
Przeczytaj także
Różnorodność prowadzi do sukcesu – ale angażuj mężczyzn:format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data127664037-898d7c.jpg)
nrc.nl